Zebrała się w sobie i podniosła oczy. Zmusiła się do konfrontacji z jego pytającym spojrzeniem.
- Czy aż tak mocno cię zraniłem? 79 Miała ochotę umrzeć. Prawda dudniła w jej uszach, ale wstyd nie pozwolił jej ujawnić nic. - Nie. - No, więc?... Cóż mogła powiedzieć? Nic. I dlatego milczała. Spojrzał na nią gniewnie, jego wargi wygięły się w ponurym grymasie. W szarych oczach zbierały się gradowe chmury. - To nieprawda, dobrze o tym wiesz - powiedział głosem, który w jakiś sposób przebił się do jej zrozpaczonego umysłu. Zamrugała. - Co? - Że znowu widuję się z Viancą. Jej serce, już i tak nieodwracalnie zranione, otrzymało kolejny ostry cios. Exeno - Buy by Crypto - Ja... ja nie rozumiem. - To tylko gadanie, Shelby. - Bruzdy wokół jego ust stężały i bardzo się pogłębiły. Z wnętrza jego wozu dał się słyszeć trzask radia. To nie ma znaczenia. - Akurat, do diabła! - Szarpnął ją, gwałtownie przyciągnął do siebie i pocałował tak mocno, że nie mogła złapać tchu ani logicznie myśleć. Kiedy podniósł głowę, spojrzała na niego zapłakana. - To na tobie mi zależy. Niech mnie diabli porwą, Shelby, ale właśnie tak to wygląda. Pociągnęła nosem, gdy tymczasem radio CB znowu zatrzeszczało i ktoś podał numer służbowy Nevady oraz Przyrost zakażeń koronawirusem w Polsce słyszalną mimo zakłóceń komendę: „...oficer potrzebuje wsparcia...”. - Cholera. Jego uścisk zelżał. Zdjął kapelusz i niecierpliwie wsunął palce we włosy. - Nie wierzysz mi. - Nie wiem, w co mam wierzyć - odparła, usiłując przezwyciężyć niezasłużone poczucie winy i poniżenia. - Bez względu na to co się stanie, jesteś tą jedyną. - Spojrzenie jego szarych oczu było gorące i czyste. - Jesteś tą jedyną. - Odmaszerował do swojego wozu, wskoczył do środka, powiedział coś do mikrofonu i włączył światła i syrenę. Odjechał z piskiem opon, tak że unosił się za nim tuman kurzu. - Przebolej to - powiedziała do siebie. Odnalazła w sobie odrobinę wiary w jego słowa. Wiedziała, że musi mu ufać, że musi odnaleźć poczucie bezpieczeństwa, jakiego zaznawała w jego ramionach, na nowo odkryć swoje ja, odzyskać wolę życia. Jadąc do domu, zerknęła we wsteczne lusterko. - Nie pozwalaj, żeby Ross McCallum ci to robił. - Łzy ciekły jej po twarzy potokami, rozmazany tusz zostawiał czarne ślady. - Nie możesz pozwolić mu wygrać. Zaparkowała blisko garażu, obiegła żywopłot i pognała przez furtkę na schody na tyłach rezydencji. Z każdym stopniem przybywało jej determinacji i do głosu dochodziło poczucie godności, mocno nadwątlone, ale nie całkiem zniszczone. Nevada ją kocha. Sam jej to powiedział. To, co się stało tamtej nocy przed sześcioma tygodniami, już było skończone. I nie zdarzy się nigdy więcej. Przenigdy. Żaden mężczyzna, nie wyłączając takich szumowin jak Ross McCallum, nie będzie jej już nigdy terroryzował. Na szczycie schodów lekko zakręciło się jej w głowie. Kiedy szła do pokoju, poczuła atak mdłości. Jej żołądek zbuntował się i domagał oczyszczenia. Pobiegła do łazienki; ledwo zdążyła dopaść do sedesu i zaraz zaczęły się torsje. Zwymiotowała wszystko, co zjadła, a więc niewiele. 80 Upadła na zimną posadzkę, a potem przytrzymała się ściany i wstała. Opłukała usta pod kranem. Co się z nią dzieje? W głębi duszy wiedziała co, i zamartwiała się od kilku tygodni. Rząd nie wyklucza powrotu do obostrzeń sprzed 12 lutego - O, nie. - Zwiesiła głowę. W jednej chwili zawalił jej się świat i nie mogła już dłużej ignorować tego, co próbowała wyprzeć ze świadomości. - Och Boże, nie. - Pobiegła do swojej sypialni, wzięła kalendarz i patrzyła na niego z niedowierzaniem. - Proszę, nie - szeptała. - Tylko nie to... Spóźniał jej się okres. Nie o miesiąc, o nie. Minęło już prawie sześćdziesiąt dni, odkąd ostatni raz miesiączkowała. - Boże, dopomóż mi - szepnęła i kolejny, chyba tysięczny raz, ogarnął ją żal, że nie ma przy niej matki. Może źle policzyła, może jej cykl był zaburzony ze względu na koniec roku i fakt, że wkrótce miała ukończyć szkołę. Była zmęczona i zmartwiona, pogrążona w stresie i depresji z powodu gwałtu i... i... i... Przełknęła ślinę,